niedziela, 22 listopada 2009

„Dzisiaj są moje urodziny,
Które obchodzę bez rodziny...”

SDM - Urodziny

Tak trochę się czuję jak w słowach tej piosenki SDM-u, tylko szkoda, że dalszy ciąg już się nie pokrywa. W końcu kto by nie wolał być „Daleko, wysoko, wśród manowców,
W pokoiku na wieży hangaru dla szybowców....” zamiast siedzieć w szpitalu. Moje podejście do przeszczepu jest trochę takie jakby to były moje nowe urodziny. Trochę dat się już uzbierało :o), ponieważ moje prawdziwe urodziny mam we wrześniu a pierwszy przeszczep miałem 7 listopada i teraz okazuje się, że moje trzecie urodziny też wypadają w listopadzie. Tyle, że poprzednio byłem skorpionem a teraz będę już strzelcem. (Oczywiście to tylko żart bo ja nie wierzę z siłę znaków zodiaku) ale niestety smutną prawdą jest to, że każdy z nas kto leży u na odcinku przeszczepowym jest sam bez rodziny i to nie jest zbyt pocieszające. Wiem jednak, że moi bliscy bardzo gorąco mnie wspierają. Prawdę powiedziawszy dzisiaj w dobie komórek to już nie jest taki wielki problem jeśli w każdej chwili można się połączyć z najbliższymi o ile sił na to wystarcza. A nawiązując do kwestii sił to bardzo się cieszę, że tym razem królik obszedł się ze mną dość łagodnie. Właśnie kapie mi ostatni worek z surowicą a ja jak narazi czuję się całkiem nieźle. Zobaczymy jak będzie dalej ale ja jestem dobrej myśli i jak mantrę powtarzam sobie zdanie: „Nie warto martwić się na zapas, bo człowiek tylko nerwy straci a i tak nic nie zmieni, a jeśli nic nie będzie to po co się martwić” więc po prostu nie warto. Jutro zerowy dzień a potem już tylko 28 dni i będę „wolny” :o). Nie znaczy to że jest mi tu źle ale nie ma co nie jest to raj. Cieszę się, że lekarze i pielęgniarki naprawdę wzorowo dbają o to abyśmy czuli się jak najlepiej. To naprawdę ułatwia przetrwanie tych tygodni jakie przyszło nam tu spędzić. Zawsze człowiek będzie mógł wyjąć na krótki spacer i nie będzie już tylu ograniczeń. Choć te nie znikną tak szybko. Trzeba pamiętać o lekkiej diecie i innych zaleceniach. Szkoda by było zaprzepaścić cały dotychczasowy wysiłek i to nie tylko mój ale i wszystkich innych osób, które tak walczyły o moje zdrowie. No ale o tym myślę, że napiszę nieco później. Teraz jest najważniejsze aby był ten magiczny dzień „ZERO” a później już prosta choć czasem nie łatwa droga. Teraz dużo czasu (bo czuję się dość nieźle) spędzam na wyszukiwaniu prezentów na Mikołaja. Jest to dość dobry sposób aby nie myśleć o codzienności a i innym można sprawić wiele radości. I mam nadzieję, że tak właśnie będzie...