Raz na wozie, raz pod wozem :o)
Raz jest dobrze, a raz gorzej i tak niestety w kółko. Ostatnio cieszyłem się, że temperatury i te bóle kostno mięśniowe minęły, a tu wczoraj wieczorem znów było 38,4, a dziś nad ranem doszło do 38,9. Niestety bóle nóg również wróciły. Jednak dzisiaj na wizycie lekarz powiedział mi, że spodziewali się takiej sytuacji i że teraz przez jakiś czas będę dostawał antybiotyki z najwyższej półki żeby mnie odpowiednio zabezpieczyć. Ja bym się cieszył gdyby te bóle ustąpiły ale zauważyłem, że pomagają mi spacery. Niestety nie są to długie przechadzki bo w najdłuższej możliwej wersji mogę rozpędzić się na siedem kroków i z powrotem. Trochę brakuje mi tu wolnej przestrzeni ale trzeba sobie radzić w takich warunkach jakie są. Pocieszającą wiadomością jest to, że dziś zanotowałem znów kolejny mały kroczek do przodu. Dziś moje WBC wzrosło do wartości 0,2 :o). Wiem, że są to maleńkie kroczki ale zawsze to już zmierzanie do mety. Jest duża szansa na to, że z każdym dniem te małe kroki będą coraz większe a i od lekarza dzisiaj usłyszałem, że jak już dojdą do poziomu 1 to i te dolegliwości powinny już ustąpić. No cóż poczekam i zobaczę co mi Mikołaj zaplanował :o). Jednak bardziej niecierpliwie niż na wzrosty czeka na jutrzejszą wizytę mojej żonki. Jeśli wszystko się dobrze ułoży to już niedługo będziemy razem poza kliniką. Do domu do siebie to w tym roku już na pewno nie zdążę wrócić ale to już nie jest takie ważne. Jedyna rzecz którą naprawdę chciałbym uzyskać to ostateczna wygrana z chorobą i powrót do normalnej szarej rzeczywistości, a szarej to wcale nie znaczy nudnej. Człowiek zaczyna doceniać najprostsze rzeczy często dopiero wtedy jak zostaje ich pozbawiony. Ja jednak wierzę, że już niedługo wszystko wróci do normy.
Raz jest dobrze, a raz gorzej i tak niestety w kółko. Ostatnio cieszyłem się, że temperatury i te bóle kostno mięśniowe minęły, a tu wczoraj wieczorem znów było 38,4, a dziś nad ranem doszło do 38,9. Niestety bóle nóg również wróciły. Jednak dzisiaj na wizycie lekarz powiedział mi, że spodziewali się takiej sytuacji i że teraz przez jakiś czas będę dostawał antybiotyki z najwyższej półki żeby mnie odpowiednio zabezpieczyć. Ja bym się cieszył gdyby te bóle ustąpiły ale zauważyłem, że pomagają mi spacery. Niestety nie są to długie przechadzki bo w najdłuższej możliwej wersji mogę rozpędzić się na siedem kroków i z powrotem. Trochę brakuje mi tu wolnej przestrzeni ale trzeba sobie radzić w takich warunkach jakie są. Pocieszającą wiadomością jest to, że dziś zanotowałem znów kolejny mały kroczek do przodu. Dziś moje WBC wzrosło do wartości 0,2 :o). Wiem, że są to maleńkie kroczki ale zawsze to już zmierzanie do mety. Jest duża szansa na to, że z każdym dniem te małe kroki będą coraz większe a i od lekarza dzisiaj usłyszałem, że jak już dojdą do poziomu 1 to i te dolegliwości powinny już ustąpić. No cóż poczekam i zobaczę co mi Mikołaj zaplanował :o). Jednak bardziej niecierpliwie niż na wzrosty czeka na jutrzejszą wizytę mojej żonki. Jeśli wszystko się dobrze ułoży to już niedługo będziemy razem poza kliniką. Do domu do siebie to w tym roku już na pewno nie zdążę wrócić ale to już nie jest takie ważne. Jedyna rzecz którą naprawdę chciałbym uzyskać to ostateczna wygrana z chorobą i powrót do normalnej szarej rzeczywistości, a szarej to wcale nie znaczy nudnej. Człowiek zaczyna doceniać najprostsze rzeczy często dopiero wtedy jak zostaje ich pozbawiony. Ja jednak wierzę, że już niedługo wszystko wróci do normy.