środa, 21 października 2009

Cd Chemia nr 3

No i początkiem roku wyszedłem na chwilę do domu. Cieszyłem się nawet z tych kilku dni. Spędziłem tu prawie 2 tygodnie i czekała mnie po powrocie do szpitala kolejna konsolidacja a wcześniej kwalifikacja do przeszczepu. Lekarze powiedzieli mi, że pojadę transportem szpitalnym bo jestem pacjentem oddziału. Nic jednak bardziej mylnego. W przeddzień kwalifikacji (w poniedziałek) dostałem do ręki wypis ze szpitala i zalecenie, że za dwa dni mam się ponownie zgłosić na oddział. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tej całej sytuacji. Jadąc w czasie takiej pogody pociągiem narażałem się na różnego typu infekcje a tu za trzy dni miałem rozpocząć kolejną chemię. No ale pojechałem i zostałem zakwalifikowwany.
Myślałem, że pojedziemy we dwóch razem z Krzyśkiem ale niestety u niego po drógiej chemii sytuacja się pogorszyła i musiał wrócić do poziomu indukcji.
Dzięki Bogu wróciłem i nie zaziębiłem się. Ponownie leżałem na jednej sali z Krzyśkiem. Rozpoczęliśmy chemię, ja 2 gą konsolidację a on ponownie indukcję (o ile dobrze pamiętam). Niestety po jakimś czasie Krzysiek wpadł w straszny dołek. Lekarze walczyli o niego jak mogli. Pewnego dnia dostał takich dolegliwości, że ledwo co go z tego wyciągnęli. Nie mogłem patrzeć jak on cierpi. (szczegóły zostawię dla siebie). Po kolejnym ataku przenieśli go na OIOM.
Niestey więcej go nie zobaczyłem.
Jego odejście bylo dla mnie czymś strasznym. Zaprzyjaźniliśmy się i tak dużo mu zawdzięczałem. Wtedy obiecałem sobie, że jeszcze bardziej muszę się zebrac w sobie i wygrać z ta chorobą w imieniu nas obu.
Mój dołek był dziwny. Z jednej strony nic mnie nie bolało a z drugiej temperatury mnie nie opuszczały przed dośc długi czas.
Po Krzyśku położyli w mojej sali Piotrka. Na początku jak każdy był nieco oszołomiony tym wszystkim i nieco zrezygnowany ale szybko się w sobie pozbierał a i leczenie które nie było łatwe zaczęło przynosić efekty. (Dzisiaj cieszy się dobrym zdrowiem i jest jednym z wielu przykładów, że nowotwór można pokonać.
Po prawie dwóch długich i ciężkich miesiącach udało mi się znów cieszyć kilkoma tygodniami w gronie najbliższych. Wypisali mnie do domu i jak mi się wtedy wydawało zamknąłem za sobą pewien podstawowy etap leczenia....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz