czwartek, 22 października 2009

Początki szukania dawcy :)
Po kwalifikacji rozpoczęło się szukanie dawcy. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że dużo w tym względzie zależy ode mnie. Powiedziano mi że samo badanie układów HLA trwa co najmniej trzy tygodnie, więc czekałem cierpliwie.
Po kilku tygodniach musiałem jednak wrócić do szpitala na pierwsze podtrzymanie. Myślałem, że akurat po świętach Wielkiej nocy pójdę do szpitala. Jednak jak się okazało położyli mnie na oddziale już w wielki czwartek. Nie cieszyła mnie perspektywa kolejnych świąt w szpitalu no ale cóż nie było innego wyjścia. Okazało sie, że nie jest tak źle. W odróżnieniu od Bożego Narodzenia to Wielkanoc jest zwykłym dniem w szpitalu jak w każdy weekend. Nie było źle ale niestety okazało się, że podtrzymanie to nie taka kaszka z mleczkiem jak myślałem. Ponownie wpadłem w dołek zamiast tygodnia lub góra dwóch jak mi mówiono przeleżałem na oddziale ponad miesiąc. Do domu wyszedłem po 2 maja. Zacząłem się interesować poszukiwaniem dawcy ale co tydzień słyszałem to samo: "Staramy się jak możemy ale jeszcze nie ma dawcy". Pierwsze wieści były obiecujące. Znaleziono kobietę o podobnym do mnie HLA tylko była to osoba po 6 ciu ciążach i nie nadawała się z tego powodu na dawcę. Więc cierpliwie czekałem.
Dni w domi mijały miło ale też i niezwykle szybko. Początkiem czerwca musiałem iść na kolejne podtrzymanie. Cieszyłem się bo okazało się że znów spotkałem Piotrka i "niestety" Antka. Piszę niesety bo on miał już iść na przeszczep bo miał zgodnego brata ale okazało się, że jest zarażony wirusem WZW typu B i nie nadaje się do przeszczepu tylko musi leczyć wątrobę. Dostał odpowiednie leczenie i kolejną chemię podtrzymująca. Kuracja wątroby miała trwać około roku a później kolejna próba przeszczepu. Przykro mi było, że wszystko tak mu się przeciągnęło bo bardzo się cieszyłem, że już niedługo będzie miał wszystko za sobą. W Katowicach dowiedział się, że prawdopodobnie do zakażenia doszło około kwietnia tego samego roku. (To ciekawe bo Antek cały kwiecień spędził w szpitalu).
Moja chemia rozpoczęła się bez większych sensacji. Miała być stosunkowo lekka, tylko lanvis w tabletkach i ARAC (nie wiem czy tak dodładnie pisze się te nazwy). Początkowo myślałem że wyjdę za jakieś dwa tygodnie i uda mi się jeszcze pójść na wesele do znajomych, które miało być końcem czerwca. Wszystko się dobrze układało ale niestety mój pech znów dał o sobie znać. Dwa dni przed wyjściem płytki krwi spadły mi do poziomu poniżej tysiąca i musiałem zostać dłużej. Na domiar złego dopadły mnie wysokie temperatury. Pewnej nocy około 2 siostra znalazła mnie półprzytomnego. Po zmierzeniu temperatury okazało się, że sięga bardzo blisko 42 stopni. Nie wiele pamiętam z tej nocy. Siostry po podaniu leków na zbicie gorączki zaczęły okładać mnie ręcznikami zamoczonymi w zimnej wodzie. Pamiętam, że próbowałem się pomodlić ale jedyne co pamiętałem to były dwa słowa: "Ojcze nasz..." i co dalej pustka w głowie, jedna wielka dziura. Prosiłem tylko Boga, żebym z tego wyszedł i nie wzięli mnie na OIOM bo pamiętałem jak to się skończyło w przypadku Krzyśka. Nie chciałem żeby Asia po przebudzeniu się rano dowiedziała się, że ze mną kiepsko. Jednak po dwóch godzinach temperatura nieco spadła i po tym jak siostry przebrały mi pościel na suchą udało mi sie trochę zasnąć.

P.S. Z OIOM-em nie miałem zbyt dobrych wspomnień bo na początku października zaraz przed pierwszą chemią leżał ze mną na sali 19-letni Grzesiek. Z tego co wiem on po chemi trochę na siebie nie uważał. W ciepły dzień wychodził nawet na szpitalny balkon. NIE WOLNO TEGO ROBIĆ POD ŻADNYM PRETEKSTEM. W okresie obniżonej odporności bardzo łatwo o przeziębienie czy zapalenie płuc. Grzesiek nie miał szczęścia. Doadło go zapalenie płuc. Przez kilka kolejnych dni strasznie kaszlał, w nocy nie spał, w końcu doszedł do tak złeo stanu, że przenieśli go na OIOM z którego już nie wrócił. Dlatego słowo OIOM działa na mnie elektryzująco. Słyszałem, że były przypadki osób które niego wróciły ale ja nie znałem takich.

W końcu po 2 ciężkich tygodniach temperatura spadła i mogłem znów opuścić szpital na około miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz