poniedziałek, 2 listopada 2009


Normalne życie
Od początku sierpnia wróciłem do pracy. Co prawda na pół etatu ale zawsze to był powrót między ludzi. Początkowo to i tak było to dla mnie dość dużym wysiłkiem ale z czasem nabrałem sił. Końcem miesiąca całkowicie odstawiłem leki. Z każdym dniem robiłem się coraz silniejszy. Pod koniec lipca odebraliśmy wymarzone mieszkanie. Wiedziałem, że sam nie będę mógł uczestniczyć w jego wykończeniu ale z pomocą przyszli mi znajomi, którym jestem niezmiernie wdzięczny. Moi koledzy przychodzili popołudniami żeby pomalować mi ściany . Inni też pomagali jak mogli. Wreszcie Końcem września przeprowadziliśmy się na własne M. Znów czułem że życie jest piękne. Po roku od przeszczepu mogłem odetchnąć pełna piersią bo himeryzm był 100 procentowy. Znów mogłem spokojnie planować przyszłość. Końcem roku razem z Asią urządziliśmy Wigilię dla rodziny i wiedziałem, że warto było przejść te trudne chwile. W okresie świąt dostaliśmy również nowego członka rodziny. Zdecydowaliśmy się na kota. Jaga była poprosi fantastyczna. Mała pręgowana kicia. Wszystko zaczęło się znowu układać.
Następne badania miałem końcem stycznia. Wyniki były dobre więc cieszyłem się że teraz na kontrole będę jeździł już tylko raz na trzy miesiące. Kolejną miałem ustaloną na koniec kwietnia. Wiosna mijała Cicho i spokojnie. Święta były niezapomniane. Od momentu gdy musiałem je spędzić w szpitalu zacząłem dużo bardziej je doceniać. Każdy kolejny dzień to jak premia od losu. Pod koniec kwietnia pojechaliśmy razem z Łukaszem i Asią do Katowic. I tu już było pewne zaskoczenie, że wszystkie wyniki były sporo niższe ale nadal w normie. Więc uspokojony przez lekarza pojechałem na wycieczkę do Częstochowy. Pogoda była piękna. Ciepło i słonecznie, a na Jasnej Górze trafiliśmy na samo odsłonięcie obrazu i mszę. Do Rzeszowa wróciliśmy zmęczeni ale zadowoleni. Wtedy zacząłem się też starać o zwiększenie ilości etatu gdyż uzyskałem na to zgodę lekarza. Obiecałem sobie jednak, że końcem miesiąca sam zrobię sobie jeszcze badania kontrolne, żeby wiedzieć, że wszystko jest OK. I wtedy okazało się coś STRASZNEGO. Wyniki znowu spadły o wiele w dół. Tym razem oznaczało to tylko jedno.
WZNOWA.
Początkowo było to dla mnie trudniejsze niż za pierwszym razem ale wiedziałem już, że z białaczką można wygrać i że uda mi się to po raz drugi.
Początkiem czerwca zacząłem ponowie chemię indukcyjną ale o tym napiszę już następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz