niedziela, 18 października 2009


Chemia nr 2 i kolejne
Kolejnej chemii bałem się bardzo gdyż pamiętałem jak ciężko przecisnąłem się przez poprzednią. Jenak okazało się, że nie ma nic bardziej nieprzewidywalnego niż chemia. Teraz wiem, że każdą przechodzi się inaczej i każdy człowiek to inna historia, inne doświadczenia i inna białaczka i nie można tego porównywać. Jednak jedna rzecz jest niezmienna dla każdego:


JEŚLI WIERZĘ W SUKCES TO PRZEJDĘ PRZEZ WSZYSTKO

Dostałem chemię i spodziewałem się podobnych przejść jak ostatnio. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Jedynie przez kilka dni temperatury. Były też i przykre chwile, bo mimo iż czułem się całkiem dobrze wyniki nie chciały rosnąć a ty zbliżały się święta. Okazało się, że przyszła wigilia i Boże Narodzenie. Prawie wszystkich pacjentów wypisano do domu. Na całym oddziale zostało trzech pacjentów, w tym ja. Były to dla mnie najtrudniejsze święta w życiu. Jedynym pocieszeniem dla mnie było wtedy to, że moja żona cały czas była przy mnie. W ten szczególny dzień przyszła do mnie razem z moją mamą. Przyniosły nawet karpia i żurek. Dzięki temu poczułem jak to się mówi "odrobinę luksusu".
Jednak święta, swięta i po świętach".
Po kilku dniach poznałem kolejnego pacjenta, który bardzo wpłynął na to co zapamiętałem z całego okresu leczenia. Antek był trochę starszy ode mnie ale jego radość życia i poczucie humoru nikogo nie pozostawiało obojętnym. Po prostu nie można było się z nim nudzić. We trzech było już o wiele raźniej. Każdy z nas miał lepsze i gorsze dni (na chemię nie ma mocnych) ale jak człowiek nie myśli o tym co jeszcze może się przyplątać to szybciej jakoś leci czas. ...
cdn (może jutro) :o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz