niedziela, 29 listopada 2009

I tak dzień za dniem
W poniedziałek miałem przeszczep. Był to tzw. dzień „ZEROWY”. Trwało to zaledwie chwilę i wszedłem w 28 dniowy okres wyczekiwania na efekty. Teraz już jestem w szóstej dobie po przeszczepie i ogólnie czuję się całkiem nieźle. Nie mam temperatur i żadnych większych dolegliwości. Jedynie od trzech dni odczuwam lekkie ale męczące bóle mięśniowo kostne i bóle głowy. Wiem, że podobne objawy są w sytuacji kiedy „zagnieżdża się szpik” ale na to u mnie jest chyba jeszcze trochę za wcześnie. Z powodu tego większość czasu staram się spać, bo choć nie jest to bardzo silne jednak powoduje, że czuję się jakbym zderzył się z ciężarówką albo jakbym miał kaca giganta :o) . Mam nadzieję że za około tydzień wartości zaczną powoli dźwigać się w górę i wszystko się poprawi, Teraz jednak muszę sobie jakoś radzić i w chwilach kiedy mnie to już męczy proszę o tabletkę paracetamolu i mam spokój na kilka godzin. Wiem że często po przeszczepie występuje wiele innych dolegliwości, jak to bywa po chemiach. Cieszę się, że nie mam kłopotów z owrzodzeniem ust innych dużo bardziej trudnych do zniesienia dolegliwości. Ogólnie mogę określić, że wszystko przechodzę dość łagodnie. Doskwiera mi również to, że we wtorek będzie już dwa miesiące jak siedzę w klinice a w tym czasie z Asią widziałem się w sumie około czterech godzin. Ja chciałbym aby każda doba kończyła się o wiele szybciej a Asia chciałaby żeby była co najmniej kilka godzin dłuższa bo tyle ma na głowie obowiązków. Jak widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, więc ogólnie że chyba dobrze jest jak jest bo ciężko było by w takiej sytuacji wszystkich zadowolić. Czas leci sobie swoim tempem i to jest chyba najlepsze. Ja cieszę się że z każdą mijającą godziną czy dobą jestem coraz bliższy tak upragnionej przeze mnie stabilizacji. Wiem jedno, przeszczep i cały ten okres można określić przysłowiem „nie taki diabeł strasz jak go malują”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz