piątek, 1 kwietnia 2011

Raz na wozie, rad pod wozem
Ciężko mi jest w tej chwili ocenię moją sytuacje, bo w jednym momencie czuję się całkiem dobrze a za chwilę przychodzą dreszcze, opadam z sił i trzęsę Dię jak młoda brzoza i tak od kilku dni na okrągło. Wyniki powoli idą górę bo hemoglobina już jest na poziomie 10,7 WBC 2,2 ale płytki nadal niziutkie czyli około 10 tysięcy a to uniemożliwia zastosowanie lepszych leków na tego mojego guza. Wyglądam więc jak wielka słoniowa stopa bo przez tą infekcję woda nie chce mi zejść z opuchlizny. Wiem, że jestem dopiero na początku tego wszystkiego i cały czas zadaję sobie to pytanie. Dlaczego muszę to znów znosić czy dwa razy nie wystarczyło? No ale niestety nikt nie umie na to odpowiedzieć. Bardzo dużo sił dodaje mi moja kochana żona za którą bardzo tęsknię ale na szczęście ma jutro do mnie przyjechać więc będzie to na pewno udany dzień. Z wielu stron docierają do mnie również słowa otuchy i zapewnień o modlitwie a to dodatkowo motywuje. Chciałabym wiedzieć ile przyjdzie mi tu w klinice jeszcze spędzić czasu ale wiem że na, ale ten kij ma da końce o nie z jednej strony mógł bym się bardziej cieszyć upływającym czasem, ale z drugiej jakby się coś przeciągnęło to żal byłby jeszcze większy. Jutro mija kolejna rocznica śmierci Papieża i mam nadzieję, że modlitwy kierowane do niego przyniosą mi trochę pewności co do dalszej walki.

1 komentarz:

  1. Kuba jesteśmy z Tobą, całujemy, pozdrawiamy ... krasy

    OdpowiedzUsuń