środa, 6 kwietnia 2011

Małe światełko w tunelu
Przez ostatnie tygodnie chemia, temperatury i inne dolegliwości porządnie dały mi się we znaki. Szczególnie stan zapalny wielkości dużej śliwki pod prawym kolanem. Ciężko i myło siedzieć a nawet wyprostować nogę. Od czasu do czasu udawało mi się tak ją ułożyć, że bolało trochę mniej. Dokuczała mi również opuchlizna. Nogi miałem jak słoń. Dzisiaj ważę zaledwie 56,6 kg a jeszcze kilka dni temu moja waga przekraczała 69 kg. Od jakiegoś czasu zaczęła się regeneracja moich wyników i dzisiaj osiągnęła taki poziom, że mógł do mnie przyjść chirurg i przeciąć mi tego guza. Mimo, iż robił to bez znieczulenia to i tak prawie nic nie czułem bo ból guza był o wiele większy. Teraz jest już kilkakrotnie mniejszy i mam nadzieję, że lada dzień zagoi się całkowicie i wtedy lekarze będą mogli już podjąć decyzję co do dalszego sposobu leczenia. Ostatnie tygodnie były dla mnie stosunkowo ciężkie ale dzięki mojej Asi i jeszcze jednej osobie, która była dla mnie jak anioł stróż wszystko wydawało się o wiele łatwiejsze. Nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił wypowiedzieć słowami „dziękuję” za to ile dla mnie zrobiła ta osoba. Mam świadomość, że dolegliwości nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i wiem, że z powodu tego zakażenia mogą pojawiać się jeszcze temperatury i inne dolegliwości ale to jak czuję, się dzisiaj jest nieporównywalne do tego co było jeszcze kilka dni temu. Mam nadzieję, że jak na razie najtrudniejsze chwile mam już za sobą. Nie wiem czego może wymagać odjemnie dalsze leczenie. Może się okazać, że przede mną jeszcze wiele trudnych chwil ale dzięki wszystkim, którzy mnie wspierają czuję, że nie jestem pozostawiony sam sobie i choćby nie wiem jak jeszcze miałoby być źle to wszystko jest na dobrej drodze do szczęśliwego końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz