środa, 13 kwietnia 2011


Do Justyny
Już dwa moje wpisy skomentowała osoba, która tak jak ja zmaga się ze wznową. Z tego co pisze już jej droga do pierwszego przeszczepu była bardzo długa i ciężka, teraz rok po nim już ma wznowę. Justyna, dokładnie wiem co przeżywasz. Piszesz, że teraz nie masz już w sobie tej wiary i tyle sił, co za pierwszym razem, że nie możesz się „pogodzić” z nawrotem. Ja jednak czytając to co napisałaś wiedzę, że się nie poddajesz. Wiem, że czasami informacje o wznowie ciężej jest nam przyjąć nawet niż pierwotną diagnozę, bo człowiek wie co go czeka z czym musi się zmierzyć i jego strach jest bardziej ukierunkowany, lepiej wie co się może zdarzyć. Justyna uwierz mi jednak, że warto wykrzesać z siebie to co w nas najbardziej ukryte. Tym bardziej musisz się skoncentrować na tym co chcesz odzyskać do czego wrócić. My po prostu nie mamy innego wyjścia jeśli się poddamy to już nic z tych rzeczy które kochamy nie będzie naszym udziałem. To dla osób, które tak kochamy musimy walczyć, dla pięknych chwil i miejsc w życiu. Dla naszego własnego skrawka nieba jakim jest szara codzienność, o której normalnie nawet nie myślimy. Ja mam za sobą wielomiesięczne pobyty w szpitalu i w tym czasie często miałem lepsze i gorsze chwile. W tych gorszych starałem się zwracać do Boga i do modlitwy. Mnie to zazwyczaj pomagało. W czasie ostatniej chemii bardzo ważna była dla mnie rozmowa z księdzem i sakrament namaszczenia. (przyjmowałem go już trzykrotnie, to nie jest sakrament dla umierających tylko chorych ludzi). Jeśli jesteś wierząca może Tobie też to pomoże, jeśli nie może rozmowa z bliską osobą lub psychologiem. Nie wiem w którym szpitalu się leczysz, ale w Katowicach na odcinkach hematologii jest bardzo miła pani psycholog z którą ostatnio dwa razy rozmawiałem. Powiedziała mi, że mogę poprosić o kontakt z nią kiedy tylko będę tego potrzebował. Jednym z najważniejszych źródeł wsparcia są najbliżsi. Dla mnie rodzajem terapii i podpory jest mój blog. W chwilach gdy czuję się przybity pozwala mi się wygadać, wyrzucić z siebie to co mnie boli i gryzie, a w tych lepszych podzielić z innymi moją radością. Wierzę, że niedługo i ty znajdziesz w sobie tę tak potrzebną siłę, bo słowa które do mnie napisałaś świadczą o tym, że nie jesteś osobą, która się poddaje. Jeśli chcesz się wygadać z kimś kto Cię zrozumie zawsze możesz napisać do mnie maila. Mój adres mailowy to kuba.szelc@gmail.com pozdrawiam serdecznie i liczę na dalszy kontakt. Kuba.

5 komentarzy:

  1. Dzięki :)
    Powoli coś tak z siebie wykrzesuje.
    Jestem osobą wierzącą. Jednak na początku wznowy miałam 'pretensje' do Boga. Byłam rozgoryczona i 'rozczarowana', teraz powoli wraca 'lepsza' wiara, jednak jeszcze nie to samo co wcześniej.
    Dokładnie, nie mamy innego wyjścia, tylko dalej się leczyć. :)
    Pozdrawiam serdecznie.
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Justyna pisz proszę co u Ciebie ja będę się modlił również za Ciebie pozdrawiam
    Kuba

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Kubo, czytam Pana juz jakis czas(chyba w sierpniu zostawilam swoj komentarz) i od momentu, gdy znalazlam Panski blog jest Pan w moich modlitwach. Moze to wydaje sie Panu dziwne, ze obca osoba sie modli o Panskie zdrowie, sama sie dziwie temu, ale chce i procz tego jakas wewnetrzna sila nie pozwala mi o tym zapomniec. Ciesze sie z tego, iz ma Pan w sobie taka sile i wole walki, wiem jakie to wazne w tej nierownej wojnie. Wierze, ze sie Panu uda!!! Pozdrawiam eMKa

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym napisać Justynie, że mój nawrót choroby miał miejsce po sześciu latach.Chodziłam na różne zajęcia i terapię w ramach programu unijnego dla ludzi z diagnozą.Było to w Warszawie, ale może też są w innych miastach.Poznałam osoby również po nawrotach choroby nowotworowej.Mogę powiedzieć, po tych doświadczeniach, że nawrót to nie koniec świata.To co pomaga, to na pewno właściwa terapia oraz wiara w siebie, pozdrawiam Justynę i zapraszam do kontaktu
    fionalena@op.pl lub przez Kubę

    OdpowiedzUsuń
  5. WLAŚNIE WIDZIALAM PANA W WIADOMOSCIACH. JESTEM PELNA PODZIWU. CIESZY MNIE TO, ZE SA NA SWIECE JESZCZE TACY LUDZIE, KTORZY JEDNAK PODEJMUJA WALKE Z TA CIEZKA I POTWORNA CHOROBA. POWDZENIA W STARANIU O DZIECIATKO. TRZYMAM KCIUKI ZA PANA.

    OdpowiedzUsuń